27 lutego 2013

Nature.

Kiedyś byłem totalną katastrofą, w pełni tego świadomą.
Przybity. Zdesperowany. Samotny. Niekochany. To, co wydarzyło się w moim dzieciństwie zniszczyło mi psychikę. Szukałem szczęścia u innych mężczyzn, pieprząc się z obcymi facetami. Nienawidziłem się za to, ale taka była moja potrzeba. Musiałem czuć się chciany, nawet jeśli to był efekt pociągu seksualnego. Czułem się jak męska dziwka. Dla gejów.
Przez to, że tak często szukałem zapomnienia w seksie z innymi facetami, prawdziwa miłość stała się wszystkim, co było mi potrzebne. Musiałem mieć przy sobie kogoś, kto by mnie kochał za to, jaki byłem. Nigdy w całym moim życiu nie czułem się kochany. Moje zauroczenia zawsze były nieszczęśliwe, a do tamtej pory nie pokochałem nikogo na dłużej, a już na pewno nie z wzajemnością. Czasem wyobrażałem sobie, jkaby to było kochać się. Tak prawdziwie. Z tą jedną, wyjątkową osobą. Oddać się mu. Całkowicie. Pozwalać aby jego dłonie mnie dotykały. Aby jego usta mnie całowały. Bez żadnych obaw. Bez ograniczeń. Bez przymusu. Robilibyśmy to z miłości.
Uważałem to za głupie marzenia głupiego nastolatka, jednak pojawiła się osoba która zmieniła wszystko. Dosłownie wszystko. Nie tylko mój stan cywilny. Swoją miłością zmieniła mnie, mój światopogląd, moje zachowanie. Anthony Tomlinson. On sprawił że zacząłem ponownie widzieć kolory, zacząłem myśleć że w sumie Bóg nie był taki okrutny, jaki się wydawał, bo zesłał na ziemię kogoś takiego jak on, specjalnie dla mnie.
Teraz czuję się kimś, czuję się naprawdę dla kogoś ważny i to właśnie to sprawia że jestem weselszy. Żyletka już prawie odeszła w zapomnienie, chociaż w momentach słabości przez głowę zdarza się przebiec myśl ponownego sięgnięcia do niej, odciągnąłem się także od alkoholu i różnorakich klubów. Jestem nieco pewniejszy siebie, bo właśnie on przepełnia mnie przekonaniem, że nie ma we mnie nic złego ani błędnego. Nie przejmuję się opinią innych tak bardzo, jak wcześniej. Bo teraz najważniejszy jest on, najważniejsze jest jego szczęście, najważniejsze jest to co on o mnie myśli i zrobiłbym wszystko, aby go uszczęśliwić.

Ale są rzeczy których nie można zmienić.
Mimo tego że przestałem uważać swoją orientację za dziwactwo, że zacząłem doceniać samego siebie, swoje serce, swój charakter bo w końcu dzięki nim odnalazłem kogoś z kim jestem szczęśliwy, nadal jestem wrażliwy. Naiwny. Bezbronny. Łatwo płaczę. Ufam zbyt mocno. Nie potrafię się obronić, chociaż z czystym sumieniem zrobiłbym krzywdę komuś gdyby zagrażał komuś mi bliskiemu, jednak nie skrzywdziłbym kobiety. Odgoniłem od siebie wspomnienia z przeszłości i jestem nieco weselszy. Lubię się bawić, jeśli mam dobry humor wszędzie mnie pełno. Dziecinny. Kochający przytulani się i inne wyrazy przywiązania się do kogoś. Z kobiecym charakterem. Czuły. Gdy się prawdziwe zakocham, to na zabój. Nie potrafię uwolnić się od tej osoby. Chcę zrobić wszystko, aby była szczęsliwa. Cenię sobie prawdziwych, długotrwałych przyjaciół, takich, którzy mnie rozumieją. Łatwo mnie zranić, jednak za każdym razem robię wszystko aby tej osobie przebaczyć. Bo mimo miłości poziom mojej debilności nie spadł ani trochę. Nie potrafię udawać, grać, za to sztuczne uśmiechy są moim talentem. Potrafię szczerzyć się tak, że nikt nie podejrzewa, co czuję w środku. I dobrze. Przynajmniej tak mogę się ukrywać. Podobno jestem bezczelny i zboczony. Wcale temu nie zaprzeczam. Jednak mój katastrofalny charakter nie znaczy, że nie potrafię się śmiać, bawić, szczerze się uśmiechać i być szczęśliwym, chociaż przez chwilę. Może wręcz przeciwnie - mam dość cierpienia, więc szukam w najmniejszych, codziennych rzeczach coś, co by mnie rozweseliło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz